„Adult entertainer and Italo-Australiano musician Donny Benét” – taki opis ma dzisiejszy bohater. Chyba najlepszy z możliwych. Oto mistrz świata Donny Benet.
Uwielbiam go od czasu, kiedy poznałem Aleksa Camerona i Jacka Laddera, innych wyjątkowych artystów z Australii. Łączy ich niepowtarzalny styl, jest retro, jest śmiesznie, czasami smutno, jest genialnie.
Alex Cameron już był w Polsce, dał genialny koncert w zeszłym roku. Kilka tygodni temu wreszcie przyjechał też Donny Benet. Koncert był wyjątkowy, na otwartej przestrzeni przy PKiN w Warszawie. Donny zagrał przede wszystkim materiał z tej płyty „The Don”.
Pięknie wydana, no i genialnie zagrana. Coś pomiędzy disco lat 70, 80, soulem, Tomem Jonesem, Marvinem Gayem i Prince’em. Do tego dochodzą genialne teledyski (polecam!) i teksty.
Oto próbka z „Working Out”: „These days, wherever I go/ People keeping in shape and getting toned/ Forget fashion and wallstreet money/ Getting physical is a new currency.
Tight pants, leather new blue jeans/ Looking good is part of the scene/ Working out”.
Na żywo Donny jest uroczym gościem, uśmiechnięty, na luzie, chętnie pogada. Chce się go przytulić!
No powiedzcie sami…